Nie - skuteczna represja. 02/03/2010


11 Marca 2010 upłynęło 1000 dni najdłuższego w historii najnowszej oblężenia. Trwająca od marca 2006 blokada Strefy Gazy okazała się nie tylko porażką Izraelskiej polityki bezpieczeństwa, ale przede wszystkim przyczyną cierpienia mieszkańców Gazy. Dziś wiadomo, że cztery lata getta nie były potrzebne.   



Wbrew temu, co twierdzi Izrael blokada nie jest koniecznością. Jest za to wysoce nieudolną i krótkowzroczną polityką, która nie osiągnęła zamierzonych celów. Zamknięcie Gazy stało się przyczyną destabilizacji regionalnego bezpieczeństwa oraz  narzędziem opresji i dyskryminacji. Największą tragedią jest jednak to, że cenę izraelskich błędów przyszło zapłacić … Palestyńczykom Gazy.


Osłabienie politycznej inicjatywy Hamasu.

Blokada miała przede wszystkim doprowadzić do osłabienia Hamasu i stać się zbiorową karą za poparcie dla islamistów. W założeniu Izraela ekonomiczny kryzys i polityczne wykluczenie miały stać się paliwem anty-hamasowskich nastrojów.  Rezultat stał się odwrotny do zakładanych celów.
Doświadczeni realiami blokady jak i okrucieństwem militarnej agresji mieszkańcy Gazy stali się naturalnym zapleczem radykalizmu. Blokada doprowadziła lokalną ekonomię do upadku. W ciągu ostatnich dwóch lat Izrael zaostrzył i tak mocno ograniczone prawa związane z importem, pozbawiając dostępu do podstawowych produktów codziennego użytku. W Gazie brakuje praktycznie wszystkiego od cementu i paliwa po leki i żywność. Zaaplikowane dodatkowo restrykcje na export uniemożliwiają sprzedaż towarów, co niegdyś stanowiło podstawę niektórych dziedzin gospodarki. Stagnacja powoduje dramatyczny wzrost bezrobocia i pogłębia biedę. (Zgodnie z najnowszymi szacunkami około 60% mieszkańców jest bez pracy). Brak dostaw gazu i mąki doprowadził do upadku przemysłu spożywczego, a ceny żywności drastycznie wzrosły. Trwający od listopada 2007 roku zakaz importu paliw i gazu paraliżuje rynek usług. Dodatkowym problemem są przerwy w dostawie prądu, które utrudniają pracę wszystkich sektorów miedzy innymi szpitali. Służba zdrowia boryka się z brakiem leków, sprzętu, materiałów medycznych i opatrunkowych oraz podstawowej infrastruktury sanitarnej. System oświaty praktycznie nie istnieje. Blokada uniemożliwia rekonstrukcję, paraliżuje gospodarkę oraz niszczy życie społeczne.

Mimo kryzysu Hamasowi udało się utrzymać kontrolę nad dystrybucją ograniczonych dóbr, zapewnić porządek publiczny, zorganizować finansowe zaplecze i zabezpieczyć współpracę z organizacjami humanitarnymi. Blokada wzmocniła tym samym zależność Palestyńczyków od Hamasu w sferze socjalnej. Hamas posiadając dwudziestoletnią tradycję funkcjonowania jako ruch społeczny, jak i doskonale zorganizowaną strukturę cywilną okazał się jedynym organem zdolnym do organizacji życia społecznego. Paradoksalnie Izraelska blokada pomogła Hamasowi nie tylko uwiarygodnić wizerunek nieprzejednanego bojownika palestyńskiej sprawy, ale także wzmocnić tendencje ku modelom obywatelskim.
Izraelskie embargo wzmocniło finansowe zaplecze Hamasu. Dzięki blokadzie organizacja mogła objąć swoją kontrolą kopane pod granicą izraelsko – egipską tunele, co zaowocowało dochodami w postaci ‘tunelowego podatku’ nakładanego na przemycane towary.
Polityka Izraela osłabiła ponadto pozycję konkurencyjnego w stosunku do Hamasu Fatahu. Prowadzone z Fatahem rokowania połączone z agresją na cywilów Gazy stały się negocjacyjną groteską. Podczas gdy Hamas jawi się jako niezależny, legitymizowany prawnie i społecznie ostatni konsekwentny obrońca palestyńskiej sprawy, Fatah jest wprost oskarżany o serwilizm względem Izraela.

Osłabienie zdolności militarnych.

Jednym z głównych celów blokady miało być zahamowanie przemytu broni. Wbrew oczekiwaniom Izraela, transport broni nie zmalał. Co więcej, dzisiejsze uzbrojenie Hamasu jest bardziej zaawansowane niż używane do tej pory pociski Kassam. Jesienią 2009 Izraelski wywiad wojskowy podał informację o serii udanych próbnych wystrzałów rakietowych przeprowadzonych przez Hamas z użyciem pocisków o zasięgu 60km.

Uwolnienie  kaprala Gilada Szalita.

Zasadność blokady jest tłumaczona jako środek nacisku na Hamas celem uwolnienia porwanego w 2006 r. żołnierza. Cztery lata blokady nie pomogły – Szalit wciąż pozostaje w rękach Hamasu. Co więcej, Hamasowi udało się skutecznie wywindować cenę porwanego: aktualnie  jest nią nie tylko zniesienie blokady, ale uwolnienie uwięzionych w Izraelu palestyńskich bojówkarzy. Kontynuacja blokady jako instrumentu nacisku w sprawie Szalita nie ma sensu.

Blokada jako zagrożenie bezpieczeństwa regionalnego.

Utrzymanie blokady jest zagrożeniem dla sąsiadującego z Gazą reżimu Hosniego Mubaraka. Współpraca izraelsko – egipska w zakresie blokady jest ostrzem obosiecznym. Mimo, iż Mubarak potrzebuje blokady jako prewencji przed infiltracją  Hamasu, to kolaboracja z Izraelem jest niebezpieczną wodą na młyn egipskiego fundamentalizmu. Pozycja egipskiego prezydenta jest stabilna jedynie dzięki autorytarnej polityce względem rodzimej opozycji politycznej. Dalsza współpraca Izraela z Mubarakiem może doprowadzić do wybuchu niezadowolenia, a w konsekwencji zaowocować destabilizacją Egiptu. Taki rozwój wypadków byłby z kolei zasadniczym zagrożeniem regionalnego bezpieczeństwa.

Zbyt wysokie koszta.

Kontynuacja blokady stawia Izrael w niewygodnej roli opresora i podminowuje słabą pozycję moralną. Przez lata kraj ten mógł się cieszyć sympatia świata zachodu, który postrzegał Izrael jako zadośćuczynienie za okrucieństwa wojny. Wizerunek państwa założonego przez uciekających przed prześladowaniami Żydów był powszechną romantyczną percepcją. ‘Jedyna demokracja Bliskiego Wschodu’ ponadto stała się składnikiem zimnowojennej walki ideologicznej. Układ był prosty - Izrael stał się sojusznikiem Zachodu; podczas gdy skupione w ramach OWP (lewicowe i marksistowskie) organizacje palestyńskie zaciążyły ku ZSRR. Sprawa palestyńska stała się ponadto agendą propagandy wrogich Izraelowi pro-sowieckich reżimów (Syria, Libia, Irak oraz Egipt do 1979). Czarno – biały zimnowojenny  schemat stał się doskonałym  wytłumaczeniem izraelskiej okupacji Palestyny. 

Kiedy owego podziału zabrakło, szybko pojawił się nowy. Rozdmuchana przez amerykański neokonserwatyzm ideologia cywilizacyjnego konfliktu znalazła swoje ‘usprawiedliwienie’ między innymi w Izraelu. Izrael po raz kolejny mógł odegrać rolę ‘bliskowschodniego przedstawiciela zachodnich wartości’ tym razem poprzez walkę z islamskim ekstremizmem.
Dotychczasowa wygodna pozycja Izraela uległa erozji. Trwające od 4 lat getto skazało mieszkańców Gazy na życie w więzieniu bez krat. Polityka blokady to realia opresji i dyskryminacji. Palestyńczycy Gazy zostali pozbawieni większości, swobód obywatelskich i praw politycznych. Ostatnia Izraelska agresja, kosztująca życie 850 palestyńskich cywilów stawia molarna legitymacja Izraela pod dużym znakiem zapytania. ‘Jedyna demokracja Bliskiego Wschodu’ jest coraz częściej postrzegana jako ‘Jedyny system segregacyjny świata zachodu’.

Dotychczasowe doświadczenia stawiają przed Izraelem pytanie o zasadność blokady. Zamkniecie Gazy przestało być narzędziem prewencji radykalizmu. Frustracja uwięzionych Palestyńczyków to frustracja ludzi wyrzuconych poza margines. Wykluczenie polityczne w oczywisty sposób przekłada się na wykluczenie społeczne. Kontynuacja blokady będzie naturalnym środowiskiem rozwoju islamskiego radykalizmu, zagrożeniem bezpieczeństwa regionalnego, przeszkodą na drodze negocjacji oraz czynnikiem uniemożliwiającym powstanie państwa palestyńskiego.

Brak alternatywy, czy brak dobrej woli?

Zasadniczym problemem Izraela jest przekonanie o braku alternatywy. Izrael Gazy nie chce, ale jednocześnie nie wyobraża sobie jej suwerenności pod sztandarem władzy Hamasu. Odblokowanie Gazy na warunkach stawianych przez Hamas jest postrzegane jako zasadnicze zagrożenie. Bez względu jednak na obawy Tel-Avivu. trwająca ponad cztery lata blokada udowodniła, że Hamas jest w stanie przetrwać bez kompromisu na rzecz Izraela. Dotychczasowa strategia okazała się porażką.

Przed Izraelem stoi  wciąż aktualny problem wyboru pomiędzy dalszą konfrontacją a próbami negocjacji. Droga negocjacyjna jest oczywiście mało prawdopodobnym scenariuszem, gdyż oznaczałaby to ukonstytuowanie Hamasu jako partnera. Zmiana statusu Hamasu byłaby rewolucją, na którą nikt w Izraelu nie jest gotowy. Hamas jest i pozostanie postrzegany jako organizacja terrorystyczna – nie negocjator. Jednak sam fakt funkcjonowania Hamasu jako organizacji gloryfikującej i legalizującej walkę zbrojną nie jest bynajmniej jedynym czynnikiem utrudniającym negocjacje.
Najważniejszym problemem Izraela jest bowiem nie tyle militaryzm Hamasu, co dążenie organizacji do legalnego  i zinstytucjonalizowanego uczestnictwa w procesie pokojowym.
Uczestnictwo takie oznacza bowiem trudniejsze niż dotychczas negocjacje, które wymagać będą od Izraela zmiany dotychczasowej strategii. Zasadniczym założeniem uprawianej od czasu Oslo (1993 r.) izraelskiej taktyki jest polityka prewencji przeciw palestyńskim dążeniom niepodległościowym. Przez szereg lat Izrael był w stanie zarządzać problem palestyńskim dzięki współpracy z Fatahem, który, jako główny partycypant władzy w Autonomii Palestyńskiej, funkcjonował jako wygodny mało wymagający negocjator. Zgoda na włączenie Hamasu w proces negocjacyjny oznacza legalizacje o wiele trudniejszego partnerstwa. 

Inicjatywa dyplomatyczna Hamasu.

Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Hamas akceptuje rozwiązanie w postaci koegzystencji dwóch państw Izraela i Palestyny, która miałaby być utworzona z okupowanych od 1967 roku terytoriów.  Akceptacja dla ‘two state sollution’ oznacza rezygnację z odwoływania się do idei utworzenia Palestyny na terytoriach tzw. ‘Palestyny historycznej’ obejmującej nie tylko terytoria okupowane, ale także obszar Izraela.

Stanowisko to zostało potwierdzone przez urzędującego w Damaszku Przewodniczącego Biura Politycznego Hamasu, Khaleda Meshala.
Jedno z pierwszych oświadczeń  Meshala wydanych po jego reelekcji na szefa politbiura (czerwiec 2009) stwierdza: ‘Hamas popiera negocjacje zmierzające w kierunku utworzenia Palestyny obejmującej około 22 procent jej historycznego terytorium’.
Akceptacja procesu negocjacyjnego została potwierdzona przez decydentów Hamasu w Gazie: Rzecznika Hamasu w Gazie Muhammada Zahara, hamasowskiego Ministra Spraw Zagranicznych Ahmeda Jusufa oraz Szefa Hamasu w Gazie jak i przewodniczącego hamasowskiego gabinetu Ismailia Haniję.
Podczas zorganizowanego w grudniu 2009 r. jubileuszowego wiecu Hanija przemawiał do 100 tysięcznego tłumu Gazan: ‘Ci którzy chcieli nas zabić patrzą z niedowierzaniem na tysięczne tłumy, nasza walka o wolną Palestynę nie ustała. (…) Wzywam wszystkich Palestyńczyków do zjednoczenia w imię wspólnej idei która zniesie Izraelską okupację i doprowadzi do utworzenia suwerennego palestyńskiego państwa w granicach sprzed roku 1967’.     

Wciąż jednak, mino zasadniczej  zmiany języka Hamasu  proces negocjacyjny nie będzie łatwy. Hamas postrzega swoje ustępstwa jako ostateczne i wystarczające dla koncesji Izraela. Negocjacyjna agenda ruchu opiera się na podstawowym i wstępnym dla jakichkolwiek rokowań założeniu o konieczności wycofania izraelskiej okupacji. Byłoby to jednoznaczne z całkowitą i bezwarunkową likwidacją osadnictwa, odblokowaniem Gazy, zburzeniem izraelskiego muru bezpieczeństwa oraz przyzwoleniem na utworzenia przyszłej palestyńskiej stolicy we Wschodniej Jerozolimie. Dodatkowymi postulatami jest zwolnienie palestyńskich więźniów oraz prawo do powrotu dla uchodźców. Założenia te nie są niczym nowym – są to przede wszystkim rozstrzygnięcia Narodów Zjednoczonych ukonstytuowane rezolucjami Zgromadzenia Ogólnego (Rezolucja 194 z 11 grudnia 1948 r.) oraz rezolucjami Rady Bezpieczeństwa (Rezolucja 242 z 22 listopada 1967r. oraz Rezolucja 338 z 1973r.). Jednocześnie część z powyższych postulatów była agendą negocjacji, których stroną był Izrael (Camp David 1993, Oslo 1993 i Oslo II 1995). Teoretycznie więc postulaty Hamasu nie wnoszą do procesu negocjacyjnego nowych elementów. W praktyce jednak stanowisko Hamasu czyni proces negocjacyjny niezmiernie trudnym, gdyż wymaga zasadniczej zmiany stanowiska Izraela. Dotychczasowa polityka Tel-Avivu była nie tyle procesem prowadzącym do ukonstytuowania palestyńskiego państwa, ile raczej metodą na zarządzanie kryzysem bez konieczności ponoszenia koncesji. Agenda Hamasu wraca z kolei do bardzo podstawowych założeń negocjacji, które przez okres ostatnich 20 lat zostały zepchnięte na plan dalszy. Hamas stara się swą dyplomacją wrócić do punktu wyjścia i stawia sprawę negocjacji jasno – proces musi się zacząć na nowo do czego podstawą na być wycofanie izraelskiej okupacji

Problemem Izraela jest nie tyle radykalizm Hamasu, co jego coraz bardziej racjonalna agenda. Dopóki Hamas funkcjonował głownie jako radykalna bojówka, Izrael mógł swobodnie i zasadnie domagać się jego wykluczenia. Zmiana kursu polityki Hamasu oznacza dla Izraela odpowiedź na kłopotliwe pytanie – na ile dalsza polityka izolacji Hamasu jest korzystna dla izraelskiej strategii bezpieczeństwa. Przed Izraelem stoi wybór mniejszego zła.


Bolesne koncesje, konieczne decyzje.

Akceptacja Hamasu jako partnera jest decyzją trudną. Oznacza bowiem  negocjacje z prawdopodobnie niebezpieczną i wrogą Izraelowi bojówką. Dalszy bojkot jest z kolei zagrożeniem radykalizacji Hamasu, kontynuacją impasu i zaprzepaszczeniem szansy na potencjalnie porozumienie

Blokada Gazy jest częścią szerszego kontekstu. Dalsze powodzenie procesu pokojowego nie będzie możliwe dopóki półtoramilionowa społeczność Palestyńczyków Gazy pozostanie wykluczona. Odblokowanie Gazy będzie wymagać uczestnictwa Hamasu. Wreszcie, włączenie Gazy i Hamasu w proces będzie oznaczać dla Izraela trudne choć po raz pierwszy w historii rokowań wiarygodne negocjacje.

Zasadniczym problemem Izraela jest brak przekonania o zasadności zmiany kursu, zarówno względem Gazy czy Hamasu jak i względem Palestyńczyków w ogóle. Izrael zdaje się wierzyć w skuteczność taktyki zakładającej dalszą kolonizację Zachodniego Brzegu i Wschodniej Jerozolimy połączonej z blokadą Gazy i izolacją Hamasu. Izraelski stosunek do Gazy jest papierkiem lakmusowym polityki Tel-Avivu w ogóle.  

Izraelska polityka pozostanie błędna tak długo jak długo będzie opierać się o wiarę w siłę  opresji. Politycy Tel-Avivu winni zrozumieć, że wolna od represji i militarnej agresji Gaza jest jedyną gwarancją Izraelskiego bezpieczeństwa.
                                                                                                                         
Michał Ziemowit Buśko.

Tunele Gazy. 03/01/2010


Polityka Izraela i Egiptu względem Strefy Gazy jest błędną strategią, która nie przyniesie zakładanych rezultatów. Blokada nigdy nie stanie się skutecznym narzędziem regionalnego bezpieczeństwa. Getto Gazy to nie tylko zbiorowe więzienie ale także naturalne zaplecze ekstremizmu.

Strefa Gazy jest jednym z najuboższych rejonów świata (65% Gazan żyje za dolara dziennie a około 40% za mniej niż dolara).[1] Nałożona w 2005 roku Izraelska blokada doprowadziła lokalną ekonomię do upadku. W ciągu ostatnich dwóch lat Izrael zaostrzył, i tak mocno ograniczone prawa związane z importem, pozbawiając Gazan dostępu do podstawowych produktów codziennego użytku. W Gazie brakuje praktycznie wszystkiego od cementu i paliwa po leki i żywność. Zaaplikowane dodatkowo restrykcje na export uniemożliwiają sprzedaż towarów, co niegdyś stanowiło podstawę niektórych dziedzin gospodarki. Stagnacja powoduje dramatyczny wzrost bezrobocia i pogłębia biedę. (Zgodnie z najnowszymi szacunkami około 60% mieszkańców jest bez pracy). Brak dostaw gazu i mąki doprowadził do upadku przemysłu spożywczego, a ceny żywności drastycznie wzrosły. Blokada, odcięty dostęp do świeżej wody oraz Izraelskie zakazy uprawy ziemi i rybołówstwa skazują półtoramilionową populację Strefy Gazy na masową pomoc międzynarodowych organizacji humanitarnych. Trwająca od 27 grudnia do 28 stycznia Izraelska operacja ‘Cast Lead’ pogorszyła  i tak beznadziejną sytuację. Zgodnie z szacunkami ONZ śmierć poniosło około 1440 osób (około 70% zabitych stanowią cywile) rannych zostało 5400 osób z czego 40% stanowią okaleczeni trwale; zniszczeniu uległa infrastruktura w postaci instalacji wodnych oraz elektrowni; około 24 000 domostw zostało zrównanych z ziemią (zgodnie z niektórymi szacunkami zniszczeniu mogło ulec nawet 35 000). Bombardowania nie ominęły szkół, szpitali i rządowych instytucji cywilnych. Restrykcje nałożone na import cementu, gipsu i innych towarów budowlanych uniemożliwiają odbudowę zrujnowanej infrastruktury (przykładowo żadna z 280 zburzonych szkół nie została odbudowana).[2] Gaza doświadcza dramatycznego kryzysu energetycznego. Trwający od listopada 2007 roku zakaz importu paliw i gazu paraliżuje rynek usług. Dodatkowym problemem są przerwy w dostawie prądu, które utrudniają pracę wszystkich sektorów miedzy innymi szpitali. Służba zdrowia boryka się z brakiem leków, sprzętu, materiałów medycznych i opatrunkowych oraz podstawowej infrastruktury sanitarnej. System oświaty praktycznie nie istnieje. W okresie trwającej ponad 2 lata blokady zakaz importu dotyczył praktycznie wszystkich materiałów edukacyjnych (papier, książki, przybory piśmiennicze, komputery czy zeszyty). Blokada jest głównym czynnikiem uniemożliwiającym rekonstrukcję lokalnej ekonomii, paraliżuje gospodarkę oraz niszczy życie społeczne.

Gaza jest więzieniem bez krat. Żadne z pięciu przejść granicznych z Izraelem nie jest otwarte. Jedyny transport to ograniczony import paliwa poprzez przejście Nahal Oz, oraz otwarte dla posiadających Izraelską akredytację Kerem Shalom. Granica od strony Egipskiej pozostaje zamknięta a przejście w Rafah jest otwierane okazyjnie. Trudno dostępne towary są wwożone nielegalnie, a drogą ich przemytu jest sieć tuneli wykopanych pod granicą Egipsko – Izraelską. Większość tuneli to długie (ponad kilometrowe) wykopane na głębokość 20 metrów korytarze, które  wywodzą swoją historię z początku lat 90-tych ubiegłego stulecia. Pierwsze tunele były budowane przez Hamas i powstały dla celów przemytu broni. Dziś przemyt obejmuje praktycznie wszystkie niedostępne towary.

Z punktu widzenia Izraela tunele to przede wszystkim droga przemytu rakietowych pocisków i zagrożenie Izraelskiego bezpieczeństwa. Bombardowania tuneli są więc częścią militarnej rutyny. Zgodnie z danymi Izraelskiego Ministerstwa Obrony podczas ostatniej operacji wojskowej zniszczeniu uległo około 300 korytarzy. Ilość nowo powstających tuneli jednak rośnie. Dzieję się tak, gdyż z palestyńskiego punktu widzenia, tunele to źródło dochodu i sposób na Izraelskie restrykcje importowe. Szmuglowane towary obejmują paliwa i artykuły chemiczne, cement, mąkę i żywność, leki i środki opatrunkowe, ubrania, sprzęt elektroniczny, nawozy, paszę czy zwierzęta (w szczególności owce, które jako jedne z niewielu zwierząt są w stanie iść jedna za drugą w ciasnych korytarzach).  Tunele zaspokajają tym samym zapotrzebowanie na podstawowe produkty, bez których przeżycie nie byłoby możliwe.

Potrzeby ponad milionowej populacji Gazy są ogromne. Kontrabanda stała  się powszechnym biznesem a posiadanie własnego tunelu lukratywną inwestycją. Mimo, że konstrukcja korytarza to wydatek rzędu 100 000 USD, właściciele są w stanie pokryć koszta nawet w przeciągu dwóch miesięcy. Nikt nie jest w stanie oszacować dokładnej liczby tuneli na dzień dzisiejszy. Jak donosił Izraelski Jerusalem Post może ich być nawet 600.[3] Źródła Palestyńskie z kolei podają liczbę 300.[4] Konstrukcja tuneli i przemyt towarów stały się dla wielu Gazan źródłem miejsc pracy. (Jak podają niektóre źródła ten sektor gospodarki zatrudnia około 4500 osób). Wiąże się z tym nowe zjawisko - migracja zarobkowa z północnej części Gazy. Nowe miejsca pracy przyciągają przyjezdnych, gdyż są w stanie zaoferować nawet do 100USD dziennie za pracę w najbardziej niebezpiecznych odcinkach. Szczególnie atrakcyjną profesją jest kopanie tuneli (w przypadku najbardziej niebezpiecznych odcinków, kopaczce są opłacani nawet 100 USD za metr). Dużą część zatrudnionych stanowią dzieci, jest bowiem im najłatwiej poruszać się ciasnymi korytarzami tuneli i przemycać towary. Brak alternatyw (ze względu na zniszczenia ostatniej wojny około 2000 dzieci nie uczęszcza do szkół) oraz desperacja rodziców napędza ekstremalny rynek pracy nieletnich. Dzieci są opłacane maksymalnie 200 szekli (25 USD) dziennie. Długi, 12 – godzinny dzień pracy odbywa się w niebezpiecznych warunkach (ryzyko wybuchów, zawałów ziemi oraz Izraelskich bombardowań). Zgodnie ze źródłami Szpitala Abu Yousif An-Najjar w Gazie w przeciągu ostatnich dwóch lat śmierć w tunelach poniosło 40 dzieci.[5]

Mimo społecznych kosztów, istnienie tuneli jest koniecznym składnikiem upośledzonego systemu ekonomicznego. Tunele pozostaną niezbędne tak długo, jak długo granica z Egiptem pozostaje zamknięta. Formalnie sprawę granicy pomiędzy  Strefą Gazy a Egiptem reguluje porozumienie z 2005 roku, kiedy to Izrael zrezygnował z militarnej kontroli na rzecz nadzoru przedstawicieli UE. Zgodnie z porozumieniem dostęp do jedynego przejścia granicznego w Rafah był możliwy jedynie pod obecność europejskich obserwatorów. Kiedy władzę w Gazie przejął Hamas (14.07.07) obserwatorzy wycofali się. Zgodnie więc z porozumieniem granica z Egiptem została zamknięta. Zamknięcia są dokonywane decyzją władz egipskich (wojska Izraelskie nie są w Rafah obecne), a blokada granicy pozostaje ważnym elementem polityki bezpieczeństwa zarówno Egiptu jak i Izraela - kooperacja Egipsko – Izraelska jest jednym z najważniejszych czynników umożliwiających konsekwentną izolację Strefy Gazy.

Blokada przejścia w Rafah jest kluczowym elementem Izraelskiej strategii separacji Gazy. Z Izraelskiego punktu widzenia blokada ma przede wszystkim służyć jako instrument nacisku na Hamas i osłabienia ruchu. W początkowym okresie blokady Izrael miał nadzieję wykorzystać izolację jako narzędzie rozbudzenia anty-hamasowskich nastrojów.  Zgodnie z założeniami ekonomiczny kryzys miał stać się katalizatorem społecznego niezadowolenia, które mogłoby zaowocować osłabieniem pozycji Hamasu - celem miało być przywrócenie władzy Fatahu. Taktyka przyniosła odwrotny skutek - Hamas umocnił swoją pozycję, stał się niezależnym, legitymizowanym społecznie, konsekwentnym obrońcą sprawy palestyńskiej, przez Gazan postrzeganym jako ofiara niesprawiedliwego bojkotu. Frustracja uwięzionych mieszkańców Gazy stała się jedynie pożywką propagandy Hamasu, który umiejętnie wykorzystał politykę Izraela czyniąc Tel-Aviv jedynym odpowiedzialnym za polityczny kryzys. Mocna pozycja islamistów w Gazie stała się faktem. Mimo ugruntowania pozycji władza Hamasu była (i wciąż jest) zagrożona głębokim kryzysem ekonomicznym.  Z tej przyczyny, Hamas czynił wielokrotne próby choćby częściowego odblokowania rejonu. Ważniejszą inicjatywą przezwyciężenia kryzysu był trwający pomiędzy czerwcem a grudniem 2008r. rozejm. Jednym z warunków porozumienia miało być otwarcie przejścia w Rafah. Żadna ze stron nie wypełniła warunków porozumienia a zawieszenie broni stało się wstępem do krwawej wojny.[6] Izraelska interwencja nie przyniosła zakładanego rezultatu – Hamas przetrwał a jego społeczne zaplecze wciąż stanowi o sile ruchu. Próby militarnego zniszczenia Hamasu stały się praktycznie niemożliwe. Tym samym, najbardziej aktualnym zagadnieniem Izraelskiego bezpieczeństwa pozostaje nie tyle taktyka bezpośredniej interwencji, co raczej konsekwentna strategia izolacji ruchu. Skuteczna separacja Hamasu wymaga natomiast uszczelnienia granicy Egipsko – Izraelskiej.

Współpraca Izraelsko – Egipska w sprawie blokady jest kooperacją, u podstaw której leży wspólna obawa przed inicjatywą Hamasu. Palestyński radykalizm islamski jest nie tylko problemem Izraela ale potencjalnym zagrożeniem bezpieczeństwa Egiptu. Reżim pod wodzą dyktatury prezydenta Mubaraka jest nieustannie narażony na inicjatywę rodzimych islamistów. Nieskrępowana współpraca Hamasu z egipskimi fundamentalistami z Synaju mogłaby skutecznie podminować skompromitowaną władzę. Co więcej, kooperacja islamistów z Gazy z egipskimi ruchami radykalnymi mogłaby sprowokować interwencję Izraela – taki rozwój wypadków byłby natomiast początkiem końca dyktatury Mubaraka. Z punktu widzenia prezydenta Gaza zablokowana to Gaza bezpieczna. Z drugiej jednak strony fakt współpracy Mubaraka z okupującym Palestynę Izraelem, jest przyczyną powszechnej wśród krajów islamskich krytyki, a aspiracje Egiptu do roli przewodnika świata arabskiego tracą swoją legitymację. Wielu polityków arabskich wprost oskarża Egipt o kolaborację. Mubarak musi więc odgrywać rolę izraelskiego partnera a jednocześnie dążyć do przezwyciężenia kryzysu palestyńskiego. Polityka ta ucieleśnia się głównie poprzez Egipskie próby mediacji, które mogłyby doprowadzić po zmarginalizowania Hamasu celem przywrócenia władzy Fałatu. Takie rozwiązanie mogłoby znaleźć izraelską akceptację a ponadto stworzyć pozory stabilizacji. Na dzień dzisiejszy rozwiązanie wewnątrz - palestyńskich sporów pozostaje pobożnym życzeniem. Egipt wciąż więc uczestniczy w blokadzie.

Jednocześnie jednak całkowita izolacja Gazy jest wybitnie trudna z dwóch podstawowych przyczyn. Po pierwsze, egipskie próby całkowitego zamknięcia granicy mogły by sprowokować protesty Egipskich fundamentalistów (należy pamiętać, że Hamas powstał jako palestyńska sekcja Egipskiego Bractwa Muzułmańskiego – najważniejszego i wpływowego ruchu islamskiego w Egipcie). Według wielu komentatorów Egipt to tykająca bomba zegarowa. Pamiętając wydarzenia z początku lat 90–tych, kiedy kraj pogrążył się w walkach pomiędzy aparatem bezpieczeństwa a islamistami, Mubarak nie może prowokować konfrontacji. Jako, że współpraca z Izraelem wymaga uszczelnienia granicy rozwiązaniem jest polityka tolerowania palestyńskich tuneli. Dzięki tunelom Egipt może wciąż formalinie uczestniczyć w blokadzie, przy jednoczesnej zgodzie na palestyński przemyt. 

Po drugie, likwidacja tuneli uderzyłaby w nieoficjalny rynek handlu egipsko – palestyńskiego. Przemyt jest bowiem ogromną częścią dochodu przygranicznego Synaju. Jak się wydaje polityka Egiptu względem Gazy jest rozwiązaniem na miarę sił. Kair jest w stanie utrzymać strategiczne partnerstwo z Izraelem, dzięki któremu Gaza nie stanowi bezpośredniego zagrożenia. Jednocześnie jednak prezydent Mubarak wciąż może odgrywać tradycyjną, choć wielokrotnie skompromitowaną, rolę rzecznika sprawy palestyńskiej.

Nie brakuje jednak głosów ostrzegających przed polityką tolerancji tuneli. W opinii wielu podziemny przemyt to zgoda Egiptu na zbrojenie Hamasu co bezpośrednio zagraża stabilności Synaju. Zgodnie z niektórymi doniesieniami Egipt stoi u progu radykalnej zmiany swej polityki względem Gazy. Jak podaje Londyński Evening Standard Egipt rozpoczął realizację tajnego programu likwidacji tuneli, który miałby polegać na budowie gigantycznej podziemnej bariery wkopanej 18 metrów w głąb. Projekt miałby być wykonany przy pomocy amerykańskiego wojska.[7]  Jeśli Egipt zdecyduje się na tak odważną decyzję zasadniczym zagadnieniem stanie się otwarcie przejścia w Rafah. Gdyby przejście zostało otwarte export do Gazy mógłby stać się przedmiotem Egipskiego nadzoru co oznaczało by koniec  przemytu  broni. Konsekwencją takiego rozwiązania byłaby jednak, oficjalna graniczna współpraca Egiptu z Hamasem oraz przerwanie blokady  – na dzień dzisiejszy trudno sobie wyobrazić Izraelską zgodę na tego rodzaju ‘kolaborację’. Innym scenariuszem może być kontynuacja blokady z jednoczesną próbą likwidacji przemytu. Taki rozwój wypadków oznacza zaś dalszą stagnację ekonomiczna, głód i destrukcję życia społecznego Gazy. Dodatkowo, może stać się wstępem do dalszego rozlewu krwi. Gaza jest idealnym środowiskiem radykalizmu, frustracji i agresji. Dopóki Gaza pozostaje więzieniem ani Izrael ani Egipt  nie mogą czuć się bezpiecznie. Sami Gazanie natomiast będą skazani na powolną śmierć – czy to z głodu, czy od Izraelskich kul.

Michał Ziemowit Buśko



[1] Szczegółowe omówienie sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy jest dostępne na stronach: Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (UN Office for the Coordination of Humanitarian Affairs – OCHA), www.ochaonline.un.org
Agencji ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie
(United Nations Relief and Works Agency for Palestine Refugees in the Near East – UNRWA), www.un.org/unrwa
Palestyńskiego Centrum Praw Człowieka (Palestinian Centre for Human Rights), www.pchrgaza.org
Palestyńskiego Centralnego Urzędu Statystycznego (Palestinian Central Bureau of Statistics), www.pcbs.gov.ps

Zainteresowanych odsyłam również do sierpniowego raportu OCHA p.t. Locked in: The humaniatarian impact of two years of blockade on the Gaza Strip dostępnego na www.ochaonline.un.org .

[2] Bilans ofiar i zniszczeń Izraelskiej operacji Lead Cast został szczegółowo oszacowany dzięki pracy Komisji Śledczej Rady Praw Człowieka ONZ pod przewodnictwem Wysłannika Specjalnego ds. Konfliktu w Gazie sędziego Richarda Goldstone-a. ). Wszelkie dane dotyczące prac Komisji UNHRC, jej mandatu oraz sam Raport Goldestone-a są dostępne na stronie Rady Praw Człowieka ONZ (http://www.ohchr.org/.)   

[5] Ibidem

[7] Ed Harris, ‘Egypt builds giant Wall to block Gaza smuggling tunnels’, Evening Standard, 10.12.2009.  

Zbrodnie wojny, błędy negocjacji. 18/11/2009

Raport Goldestone-a a dynamika mediacji Izraelsko – Palestyńskich
Wojna nigdy nie jest humanitarna. Mimo zapewnień przywódców politycznych dokonanie militarnej agresji bez śmierci cywili jest niemożliwe. Dlatego decydenci wojskowi i cywilni zaangażowani w wojny czynią starania by agresja miała swoje usprawiedliwienie. W szczególności jeśli państwo zaangażowane w wojnę mieni się demokratycznym - nie wypada bowiem zabijać będąc demokratą. Z tej przyczyny współczesne mechanizmy cywilizowania wojen wykształciły szereg obostrzeń instytucjonalnych, które mają obnażać bestialstwo.
15 października podczas obrad 12 Sesji Specjalnej Rady Praw Człowieka ONZ (United Nations Human Rigths Council – UNHRC) przyjęto Rezolucję o Sytuacji Humanitarnej w Palestyńskim Terytorium Okupowanym ze Wschodnią Jerozolimą włącznie. Rezolucja składa się z trzech części. Potępiają one Izraelską politykę łamania praw człowieka w stosunku do sprzecznego z Konwencją Genewską Izraelskiego osadnictwa na terytorium Zachodniego Brzegu Jordanu; polityki dyskryminacji Palestyńczyków Wschodniej Jerozolimy oraz zbrodni popełnionych podczas wojny w Strefie Gazy.
[1] Zasadniczą podstawą dla Rezolucji był wyczerpujący Raport Komisji Śledczej UNHRC pod przewodnictwem Wysłannika Specjalnego ds. Konfliktu w Gazie sędziego Richarda Goldstone-a.[2] Sam Raport został opublikowany już miesiąc wcześniej. Obszerne 500 stronicowe opracowanie śledztwa skupia się głównie na zbrodniach popełnionych przez Izraelskie wojsko. Jak relacjonował Goldestone: ‘Izraelskie Siły Zbrojne dopuściły się wielokrotnych aktów zbrodni wojennych a w niektórych przypadkach zbrodni przeciwko ludzkości’. Raport szczegółowo wylicza przypadki: celowych ataków na ludność cywilną i pracowników misji humanitarnych; ataki na ratownicze ambulanse; rozmyślne burzenie cywilnych budynków rządowych; użycie zakazanej broni chemicznej (w tym wyprodukowanych w USA bomb fosforowych – którymi zaatakowano między innymi szpital al-Quds); używanie cywili jako ‘tarczy’; celowe ataki na meczety, szkoły (280 z 641 szkół zostało zburzonych, ze względu na restrykcje związane z wwożeniem wszelakich towarów, żadna ze szkół nie została odbudowana[3]) oraz szpitale; bombardowanie budynków mieszkalnych (zgodnie z szacunkami misji Goldestone-a około 24 000 domostw zostało zrównanych z ziemią – co oznacza około 100 000 mieszkańców Gazy bez dachu nad głową); niszczenie infrastruktury cywilnej w postaci: instalacji wodnych i elektrowni; arbitralne zatrzymania, aresztowania oraz tortury i nieludzkie traktowanie więźniów. Raport Goldestone-a jest również oskarżeniem skierowanym w stronę Hamasu, który dopuścił się wielokrotnych ataków rakietowych na ludność cywilną Izraela oraz dokonał arbitralnych aresztowań członków Fatahu.[4] Dyskusja nad Raportem Goldestone-a zaowocowała w ostatnich dniach głosowaniem na forum Zgromadzenia Generalnego ONZ, 5 listopada została przyjęta kolejna rezolucja przekazująca Raport Goldestone-a pod nadzór Sekretarza Generalnego ONZ Bar Ki Moona. Zgodnie z rekomendacjami obie strony konfliktu mają podjąć się śledztwa i ukarania winnych zbrodni. W przypadku braku zadawalających rezultatów Bar Ki Moon będzie mógł wystąpić o głosowanie rekomendacji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, która to jest w mocy przekazania śledztwa pod jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego. .


Sprawiedliwa wojna, pożądany pokój.

Wśród wielu usprawiedliwień wojen, konflikt Izraelsko – Palestyński zajmuje miejsce szczególne. Wojna ta jest konfliktem który, tłumaczy swą agresję względami natury religijnej jak i ideologicznej; gorączkowo szuka legitymacji w objawionych księgach jaki i rezolucjach współczesnych międzynarodowych instancji. Każda ze stron upatruje swą agresję jako uświęconą i na wskroś uzasadnioną. Hamas usprawiedliwia swoją agresję obroną przed prześladowaniami, taktuje ją jako narzędzie walki politycznej, której celem ma być wyzwolenie okupowanych terytoriów. Zgodnie więc z agendą organizacji ataki na Izraelskich cywili są środkiem, który zostaje uświęcony przez szczytny cel. Izraelska strona konfliktu stara się z kolei zobrazować swą agresję jako konieczność wywołaną zagrożeniem terroryzmu. Tym samym więc odpowiedzialność za palestyńskie ofiary cywilne ma być jedynie pośrednia.
Oto więc, po jednej stronie barykady stoi słabo uzbrojona bojówka, która broni palestyńskich praw; po drugiej zaś stronie praworządne państwo, które jest nieszczęśliwie uwikłane w sprawiedliwą wojnę obronną. Żadna ze stron nie czuje się winna popełnianych zbrodni.

Raport Goldestone-a pokazuje co innego… Obrońcy wolności okazują się być agresorem, kraj demokratyczny zaś staje się bezwzględnym egzekutorem okrucieństwa. Wstydliwe zbrodnie przestają jawić się jako zbrojne ramię sprawiedliwej wojny. Nieszczęśliwie jednak dla wciąż żyjących mieszkańców Gazy (jak i mieszkańców przygranicznych miast Izraelskich) Raport nie uchroni ich przed przyszłym konfliktem. Wręcz przeciwnie, wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują że smutne rewelacje Goldestone-a mogą stać się nie zamierzoną przeszkodą ślamazarnego procesu pokojowego. By zrozumieć dlaczego, warto się przyjrzeć dynamice procesu jako takiego, intencjom jego uczestników oraz negocjacyjnym założeniom.

Porozumienie ma być oparte o wytyczne Mapy Drogowej - planu pokojowego opracowanego wiosną 2002 roku przez Kwartet Bliskowschodni: USA, UE, ONZ, Rosja. Zgodnie z ogólnymi założeniami Mapy finalizacja negocjacji miałaby oznaczać powstanie niepodległej Palestyny (tym samym więc dyskusji musiałyby być poddane kwestie najbardziej sporne: statusu Jerozolimy, osadnictwa, ‘prawa powrotu’ palestyńskich uchodźców oraz granic). Aktualnie najważniejszym testem negocjacyjnych intencji staje się kwestia finalizacji pierwszego punktu Mapy Drogowej. Zgodnie z postanowieniami pierwszej fazy porozumienia Izrael będzie musiał zgodzić się na zaprzestanie osadnictwa, zlikwidowanie osiedli utworzonych od marca 2001, udostępnienie swobodnego przypływu towarów i ruchu osobowego, zniesienie wojskowych punktów kontrolnych (check-points), umożliwienie swobodnej komunikacji pomiędzy Zachodnim Brzegiem Jordanu a Strefą Gazy oraz doprowadzenie do otwarcia zamkniętych militarnymi dekretami palestyńskich instytucji we Wschodniej Jerozolimie.
Strona Palestyńska z kolei ma zapewnić bezpieczeństwo; uporać się z terroryzmem, chaosem i przemocą; przeprowadzić reformę aparatu bezpieczeństwa oraz dokonać transformacji ustrojowych w kierunku pokojowej egzystencji z Izraelem. Pierwsze stadium Mapy to najbardziej witalny element procesu. Udana finalizacja pierwszego etapu mogłaby być wstępem do dalszych porozumień jak i teoretycznie pomogłaby odbudować zaufanie obu stron, ale nie tylko… To przede wszystkim odpowiedź na pytanie o strategiczny sens wzajemnych relacji.


Brak dobrej woli a bezsilny bojkot. Nierówny proces negocjacyjny a porażka mediacji.

Zasadniczym problemem pierwszego stadium porozumienia jest jego uznaniowość oraz brak mechanizmów, które umożliwiały by implementację postanowień. Zarówno zobowiązania Izraelskie jak i Palestyńskie zależą jedynie od dobrej woli uczestników procesu. Tym samym więc, decyzje jednej strony mogą albo uwiarygodnić intencję i doprowadzić do pozytywnego oddźwięku ze strony drugiej albo (w przypadku braku ustępstw) zdyskredytować zasadność rokowań jako takich.
Dodatkowym problemem jest kolejność zobowiązań. Strona Izraelska naciska by ewentualne ustępstwa były uzależnione jedynie od palestyńskich sukcesów na polu transformacji. Podczas gdy koncesje Izraela są określone dość konkretnie to zobowiązania palestyńskie jak i postępy w ich wdrażaniu cechuje niejasność i swoboda interpretacji. Tym samym więc Izrael jest w stanie niezależnie kształtować treść zobowiązań, a w razie braku zadowalających rezultatów odmówić wypełnienia własnych warunków porozumienia. Pierwsze stadium Mapy uzależnia zatem przyszłość rokowań nie tyle od palestyńskich sukcesów transformacyjnych ile od autorytatywnego osądu Izraelskiego. Tym samym więc taktyka Izraela może polegać na blokowaniu procesu poprzez brak pozytywnej oceny palestyńskich starań.
Dodatkowym problemem jest różna percepcja procesu negocjacyjnego. Podczas gdy Izrael naciska na wypełnienie dość uznaniowych warunków wstępnych, palestyńscy negocjatorzy podkreślają dotychczasowe osiągnięcia widząc je jako wystarczające dla Izraelskich koncesji.

Władzom Autonomii Palestyńskiej (z Prezydentem Abbasem i Premierem Fayyadem na czele) udało się skonsolidować aparat bezpieczeństwa; rozbić organizację Hamasu w Qaliqili i Hebronie; doprowadzić do szeregu aresztowań czołowych przedstawicieli Hamasu na terytorium Zachodniego Brzegu; przejąć kontrolę nad afiliowanymi przy Hamasie organizacjami; doprowadzić do normalizacji w ogarniętym chaosem Nablusie.
Częściowe sukcesy na polu polityki wewnętrznej to jednak za mało by Abbas mógł stać się skutecznym negocjatorem – głównie ze względu na niekorzystny negocjacyjny układ jak i poprzez brak społecznej legitymacji. Pertraktacje słabego adwersarza nigdy nie staną się metodą na negocjowanie pokoju, będą za to aktem poddaństwa dokonanym wolą konformisty.
Rozmowy oparte o nierówny układ to jednostronny dyktat, który może doprowadzić … jedynie do rozlewu krwi. Abbas potrzebuje sukcesów – to jedyna metoda na społeczne poparcie jego negocjacyjnej polityki .

Sukcesy Abbasa natomiast są nie możliwe bez Izraelskich ustępstw. Mapa Drogowa to naczynia połączone. Czym więcej koncesji na rzecz Palestyńskiej suwerenności tym większa szansa na wzmocnienie obozu negocjacyjnego; nieustępliwość Izraela jest z kolei wodą na młyn palestyńskiego radykalizmu. Izrael jako strona silniejsza i uprzywilejowana w nierównym procesie rekoncyliacyjnym winien się zdobyć na bardziej elastyczną politykę – jest to warunek wstępny jakichkolwiek prób porozumienia. Tymczasem Premier Izraela naciska na aktualizację postanowień Mapy w kwestii rozbudowy osiedli; chodzi konkretnie o postulat rozbudowy osiedli pod pretekstem ‘naturalnego rozwoju demograficznego’. Kolejna izraelska obiekcja dotyczy statusu Jerozolimy. Premier kilkakrotnie odrzucił palestyński dezyderat utworzenie stolicy we Wschodniej Jerozolimie. Konsekwentnie Izraelskie veto dla podziału Jerozolimy jest skorelowane z polityką ekspansji i wyburzania palestyńskich domostw.
[5]

Zgoda na negocjacje oparte o uznaniowe ogólniki Mapy Drogowej jest izraelską odpowiedzią na nacisk ze strony USA, które chcą doprowadzić do wznowienia rozmów. Netanjahu może tym samym swobodnie pozorować chęć negocjacji z jednoczesną polityką ekspansji. Podczas gdy Mapa została zaprojektowana jako potencjalna agenda porozumienia, jej oczywista ułomność jest de facto instrumentem utrzymania Izraelskiego status quo. Teoretyczne założenia stały się praktyczną formą negocjacyjnego szantażu. Podczas gdy brak zgody na Izraelskie warunki oznacza utrzymanie okupacji, ewentualna współpraca wcale nie gwarantuje Izraelskiego przyzwolenia na niepodległość. Z punktu widzenia Palestyńczyków kontynuacja procesu w aktualnym kształcie to nic więcej jak próba opóźniania finalizacji porozumienia.[6]

Dotychczasowe stanowisko strony Palestyńskiej sprowadza się do nacisku na Izrael oraz USA by wznowienie negocjacji odbyło się jedynie pod warunkiem wstrzymania osadnictwa. Izrael z kolei dąży do reaktywacji procesu pokojowego bez jakichkolwiek warunków wstępnych. Veto Izraela jest testem negocjacyjnych intencji jak i pierwszym dyplomatycznym zgrzytem relacji Amerykańsko – Izraelskich. Prezydent Obama ma powody do frustracji - dzisiejsze stanowisko Izraela jest symptomem przyszłych negocjacyjnych problemów. Udana mediacja amerykańska będzie wymagać rozwiązania szeregu palących kwestii. Sztywna postawa Izraela będzie miała katastrofalne skutki. Strona Izraelska nie pozostawia swym negocjacyjnym partnerom wyboru. Jeśli prezydent Abbas zgodzi się na negocjacje bez Izraelskich gwarancji jego pozycja negocjatora sprowadzi się do marionetkowej roli uczestnika dyktatu. Brak partycypacji w rokowaniach jest z kolei równoznaczne z impasem. Mimo, że Abbas doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia dysproporcjonalnego układu negocjacyjnego - dotychczasowa dynamika procesu już wyłoniła przegranego. 22 września w Nowym Yorku doszło do trójstronnego spotkania pomiędzy prezydentem Obamą, premierem Natanjahu oraz prezydentem Abbasem - palestyńska stronna negocjacyjna zrezygnowała z bojkotu…


Prawdziwe negocjacje a iluzoryczne porozumienie.

Spotkanie zostało podsumowane stanowiskiem USA wyartykułowanym przez prezydenta Obamę: „ Ostateczny status negocjacji musi zostać wykrystalizowany jak najprędzej (…) Dotychczasowa dyskusja musi zaowocować konkretnymi działaniami”.
[7] By zrozumieć co mogą oznaczać ‘konkretne działania’ warto przyjrzeć się stanowisku najbardziej zainteresowanych. Prezydent Abbas skomentował swoją wizytę mówiąc: ‘Reaktywacja procesu zależy od zdefiniowania negocjacji jako zmierzających w kierunku wycofania Izraela poza granice z roku 1967 oraz zakończenia okupacji. Nasze stanowisko pozostaje niezmienione – tak jak uzgadnialiśmy z poprzednim rządem Izraelskim wycofanie dotyczy całego Terytorium Okupowanego tzn.: Zachodniego Brzegu Jordanu, Strefy Gazy oraz Wschodniej Jerozolimy’. [8] Stanowisko Izraelskie natomiast zostało lakonicznie podsumowane komentarzem Izraelskiego premiera: „Nie czujemy się zobowiązani ustaleniami poprzedniego gabinetu”[9] Deklaracja Natanjahu znalazła swoje potwierdzenie decyzją Ministra Baraka, który już dzień po trójstronnym spotkaniu wydał dekret zatwierdzający budowę kolejnych 37 jednostek mieszkaniowych na terytorium Izraelskiego osiedla Karnei Shomron. (Warto wspomnieć, że kilka tygodni wcześniej minister zadecydował o budowie 455 jednostek na terytorium Zachodniego Brzegu).[10]

Z punktu widzenia Izraelskiej polityki najlepszą metodą na utrzymanie osadnictwa jest brak negocjacji.[11] Ze względu jednak na presję Baraka Obamy, (który ma ambicje odegrać rolę akuszera pokoju) Izrael negocjować musi. Rozwiązaniem doraźnym mają więc być negocjacje bezowocne, które doprowadza do politycznego impasu. Poprzez pozorną negocjacyjną grę Izrael będzie w stanie realizować swoje strategiczne założenie – militarną i osadniczą obecność na Terytorium Okupowanym. By osiągnąć swoje założenie Izrael potrzebuje „partnera” – współautora negocjacyjnej groteski.

Jak się jednak okazało tradycyjny Izraelski faworyt w postaci prezydenta Abbasa niebezpiecznie wzmocnił swoja pozycje przywódcy - głównie dzięki konsolidacji partyjnej władzy ugruntowanej podczas sierpniowego Kongresu Generalnego Fatahu (zwołanego 4 sierpnia b.r. w Betlejem). Sam fakt, że Abbas zdecydował się samodzielnie zwołać pierwszy od dwudziestu lat kongres sugeruje, że prezydent musiał być pewny swej partyjnej pozycji.
[12] Rolą kongresu jest elekcja najważniejszych organów politycznych Fatahu – Komitetu Centralnego (o funkcjach egzekutywy ) i Rady Rewolucyjnej (o funkcjach kontrolnych). Kształt Komitetu Centralnego jak i postanowienia kongresu określają długofalową agendę partii oraz w determinują przyszłą politykę negocjacyjną. Sesja polityków Fatahu okazała się niemałym sukcesem Abbasa. Prezydentowi udało się skonsolidować przywództwo za pośrednictwem zwiększenia liczby członków kongresu. (Dodatkowe trzy mandaty mają być w przyszłości obsadzone bezpośrednio decyzją Abbasa). Prezydentowi udało się pokonać głównych konkurentów politycznych w postaci Mohammeda Dahlana (jeden z przywódców Pierwszej Intifady oraz były szef Fatahu w Gazie, który został oficjalnie oskarżony o porażkę Fatahu w walce z Hamasem w okresie przewrotu) oraz Marwana Barghoutiego (przebywającego w izraelskim więzieniu, choć wpływowego byłego szefa Tanzimu zwolennika porozumienia z Hamasem). Wśród wybranych przedstawicieli przeważają prezydenccy zwolennicy. Tym samym Abbas mógłby prowadzić nieskrępowaną politykę przez kolejną połowę dekady.[13]


Raport Goldestone-a. Rekomendacja pokoju narzędziem eskalacji.

Zbyt silna pozycja Abbasa nie jest na rękę Izraelowi. Zgodnie bowiem z logiką negocjacji najlepszy adwersarz to taki, który nie stawia wymagań. Paradoksalnie narzędziem osłabienia Abbasa stał się Raport Goldestone-a, a właściwie jego proceduralne konsekwencje.
Izraelscy dyplomaci zaatakowali Raport, jak i samego Goldestone-a, utrzymując, że jego śledztwo zostało sfabrykowane. (Warto dodać, że sama praca nad Raportem była utrudniona Izraelską odmową wejścia do Strefy Gazy – Goldestone i jego misja musieli korzystać z przejścia granicznego z Egiptem). Przedstawiciel Izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych skomentował Raport jako ‘niebezpieczny precedens stawiania demokratycznego państwa na równi z terrorystami’. W odniesieniu natomiast do samego wniosku głosowania rezolucji na forum UNHRC stwierdził: ‘Izrael nie musi się wstydzić, nie potrzebujemy lekcji moralności od komitetu powołanego przez; Syrię, Pakistan, Bangladesz I Somalię’. (Słowa te odnoszą się do faktu poparcia formalnego Palestyńskiego wniosku przez kraje Grupy Afrykańskiej i Arabskiej jak i Konferencję Organizacji Islamskiej.) Premier Natanjahu zapowiedział natomiast, że ‘żaden Izraelski żołnierz nie zostanie osądzony gdyż Izrael ma prawo do samoobrony’.
[14]

Izrael stara się dodatkowo powiązać kwestię rekomendacji Rezolucji z zagadnieniem kontynuacji rozmów pokojowych. Zgodnie z taktyką Izraela negocjacje nie będą możliwe tak długo jak długo strona palestyńska popiera dyskusję Raportu na forum międzynarodowym. Stanowisko Izraela to wyraz przekonania, że problem Palestyński jest jedynie wewnętrznym kłopotem izraelskiego bezpieczeństwa, który nie powinien być dyskutowany na forum UNHRC. Dodatkowym Izraelskim problemem jest fakt, że Rezolucja została oparta o śledztwo komisji, która zachwiała moralną pozycje Izraela w propagandowej wojnie.
Izrael przez długie lata pracował by problem palestyński mógł być sprowadzony do wymiaru walki z okrucieństwem terroryzmu. Podczas gdy wojna w Strefie Gazy była przez stronę Izraelska przedstawiana jako wojna obronna, raport Goldestone-a pokazuje inny wymiar konfliktu. W interesie Izraela jest zatem by Raport jak i jego rekomendacje nie stały się agendą obrad i dyskusji międzynarodowych instancji. Dotychczasowa taktyka Izraela polegała nie tylko na negowaniu wiarygodności Raportu, ale także na próbach bojkotu Rezolucji. Izraelski delegat nazwał przyjęcie Rezolucji ‘zagrożeniem dla procesu pokojowego’ komentując natomiast decyzje o przekazaniu rezolucji pod obrady GA stwierdził, że społeczność międzynarodowa zostanie ‘nagrodzona palestyńskim terroryzmem’.
W przeddzień głosowania Izrael wykonał szereg dyplomatycznych manewrów celem zorganizowania poparcia dla swej polityki. Jak donosi Izraelski Haaretz, premier Natanjahu rozmawiał telefonicznie z przedstawicielami Francji, UK, Holandii i Danii starając się przekonać europejskich przedstawicieli do głosowania przeciw rezolucji.
Dodatkowym zabiegiem Natanjahu była rozmowa z Sekretarzem Generalnym ONZ Bar Ki Moonem, kiedy to Premier starał się przekonać o ‘bezsensowności’ i ‘szkodliwej głupocie’ Raportu, który stanie się ‘zagrożeniem dla procesu negocjacyjnego’.
[15] Sama Rezolucja ZG ONZ została natomiast skomentowana słowami Izraelskiego Przedstawiciela przy ONZ (Gabriela Shalev), która nazwała rezolucję: „kampanią skierowaną w ofiary terroryzmu – obywateli Izraela.”[16]

Najważniejszym Izraelskim sojusznikiem, który odrzucił postanowienia Rezolucji pozostaje USA. Mimo, że dyplomacja amerykańska przyjmuje wiarygodność raportu Goldestone-a, to samo głosowanie nad Rezolucją zawierającą rekomendację wycofania Izraelskiej okupacji uważa za szkodliwe dla powodzenia negocjacji. Amerykański ambasador przy ONZ Alejandro Wolff nazwał Rezolucję UNHRC ‘pomyłką’, a samą jej adopcję ‘przeszkodą, która może jedynie pogłębić podziały pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami’. [17]
Można zaryzykować przypuszczenie, że stanowisko USA jest bezpośrednim wynikiem nacisku ze strony Izraela, który uzależnia progres negocjacji od veta dla międzynarodowej dyskusji nad raportem Goldestone’a. Izraelskie stanowisko to nie tylko próba zdyskredytowania raportu jako takiego, to także zabieg mający na celu osłabienie Palestyńskiej pozycji negocjacyjnej. Izrael zdaje sobie sprawę, że brak palestyńskiego zaangażowania w dyskusję na Raportem może być doskonałym narzędziem podminowania pozycji Abbasa. W tym kontekście warto przywołać wydarzenia z początku października kiedy to po raz pierwszy miało dojść do głosowania rezolucji na forum UNHRC. Wtedy w wyniku Izraelskiej presji strona palestyńska wycofała swój wniosek na osobiste polecenie prezydenta Abbasa.[18] Dla wielu Palestyńczyków decyzja ta była szokiem. Przez miasta Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy przetoczyła się fala protestów domagających się adopcji rekomendacji Goldestone-a oraz … ustąpienia prezydenta Abbasa. W wyniku ogólnonarodowego nacisku, Abbas zdecydował się poprzeć międzynarodową inicjatywę, co ostatecznie zaowocowało przyjęciem rezolucji UNHCR dwa tygodnie później (15 października).

Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że dynamika dyskusji nad Raportem Goldestone stała się problemem teoretycznym, który nie doprowadzi do ukarania winnych. Strona Izraelska kilkakrotnie zanegowała legitymację Raportu, co oznacza veto dla przeprowadzenia wewnętrznego dochodzenia w sprawie zbrodni. Nawet jeśli Sekretarz Bar Ki Moon zdecyduje się na poddanie Rezolucji pod głosowanie Rady Bezpieczeństwa nie należy się spodziewać by ta izraelska przekazała śledztwo pod jurysdykcję trybunału. Podczas gdy ewentualne przegłosowanie wniosku wymaga jednogłośnego poparcia, USA będzie z pewnością głosować przeciw.
[19]
Tym samym więc mimo swojej wagi Raport Goldeston-a pozostaje znaczący jedynie jako teoretyczna rekomendacja. Realia stosunków Izraelsko – Palestyńskich pozostają natomiast praktyczną agendą dyskredytacji procesu.

Dramatyczne decyzje Abbasa.
Pierwsze dni listopada przyniosły bezprecedensowy rozwój wypadków. Amerykańska Sekretarz Stanu Hilary Clinton przychyliła się do Izraelskiej propozycji limitu rozbudowy nowych osiedli do wymiaru 3000 dodatkowych jednostek mieszkaniowych. Amerykańskie przyzwolenie stało się zgoda na brak wycofania osadnictwa.
[20]
Sztywna polityka Izraela skłoniła prezydenta Abbasa do dramatycznej decyzji, który to 5 listopada oświadczył, że nie będzie kandydował w zaplanowanych na 25 stycznia 2010 wyborach prezydenckich. Oficjalnym powodem decyzji Abbasa stał się negocjacyjny impas. Jak wyraził prezydent ‘Nieustanny rozwój osadnictwa dyskredytuje zasadność negocjacji (…) bezprecedensowa polityka judaizacji Wschodniej Jerozolimy oraz niszczenie palestyńskich domostw nie spotkała się do tej pory z konsekwentnym sprzeciwem USA(…) jesteśmy zaskoczeni amerykańskim stanowiskiem które wciąż, sprzyja Izraelskiej agendzie osadniczej’. [21]

Choć jak stwierdził sam prezydent jego decyzja jest nieodwołalna, na dzień dzisiejszy trudno przewidzieć jak potoczy się rozwój wypadków. Zarówno bowiem elity polityczne Fatahu jak i OWP naciskają na prezydenta, chcąc go przekonać do zmiany decyzji. [22]
Decyzja prezydenta odzwierciedla nie tylko osobistą frustrację, to przede wszystkim dramatyczna próba nacisku na dyplomację USA oraz Izrael. Abbas wysyłą jasny komunikat - nie może sobie pozwolić na serwilizm. Dotychczasowa krytyka pokazała, że poddańcza wobec Izraela polityka może skutecznie podminować pozycję Fatahu. Ze względu na bojkot Hamasu zaplanowane na 25 stycznia wybory (prezydenckie i parlamentarne) mają swym zasięgiem objąć jedynie Palestyńczyków Zachodniego Brzegu Jordanu. Tym samym więc, nawet w przypadku wyborczego zwycięstwa legitymacja Fatahu będzie ograniczona. Decyzja Abbasa jest więc zabiegiem, który ma na celu zwiększyć siłę przedstawicielstwa ewentualnego mandatu. Jeśli w wyniku rezygnacji wybory nie odbędą się, Abbas ma szansę poprowadzić Fatah w kierunku zwycięstwa przy okazji następnego terminu elekcji (Czerwiec 2010), która ma objąć swym zasięgiem także Strefę Gazy. W takim wypadku jednak, zarówno Fatah jak i Abbas będą musieli stawić czoła konkurencji Hamasu.
Odejście Abbasa ma przekonać USA do większego nacisku na Izrael w sprawie osiedli - co umocniłoby pozycję Fatahu w obliczu ograniczonych jedynie do Zachodniego Brzegu wyborów. Jeśli natomiast wybory nie odbędą się, decyzja Abbasa może być przewidziana jako narzędzie nacisku na Izrael, który zagrożony perspektywą wyborów czerwcowych obejmujących Strefę Gazy oraz Hamas zdecyduje się wzmocnić Abbasa pro-negocjacyjną polityką.

Choć dalsza dynamika wypadków pozostaje niewiadoma, już dziś jest jasne, że każda decyzja Abbasa będzie złym wyborem. Jeśli prezydent zdecyduje się odejść proces pokojowy straci adwersarza. Tym samym więc Izrael będzie w stanie argumentować negocjacyjny impas znanym od dawna argumentem o ‘braku partnera’. Jeśli Abbas ulegnie natomiast naciskom OWP i postanowi kandydować jego decyzja potwierdzi jedynie marionetkową rolę uczestnika nierównego procesu. Nie należy się bowiem spodziewać by Obama zdobył się na skuteczny nacisk na Izrael. Innym wyborem prezydenta może być konsekwentna postawa odrzucenia negocjacji. W takim wypadu Abbas zdoła utrzymać społeczne poparcie za cenę odrzucenia rokowań co pomogłoby przeciągnąć na stronę Fatahu potencjalny elektorat Hamasu. Możliwy rozwój wypadków nie nastraja optymizmem. Jak się wydaje najważniejszym elementem powodzenia rokowań jest nie tyle powrót do nieskutecznych negocjacyjnych schematów ile polityka ustępstw, której ciężar musi ponieść przede wszystkim Izrael. Brak koncesji będzie bowiem najkrótszą drogą do impasu i kolejnej ‘sprawiedliwej wojny’.


Michał Ziemowit Buśko

tekst opublikowany 18 listopada na łamach
www.stosunki.pl
http://www.stosunki.pl/?q=node/1177

[1] 12 Sesja Specjalna powołana na wniosek przedstawiciela Palestyńskiego (Okupowane Terytorium Palestyńskie ma status obserwatora). Głosowanie nad rezolucją przebiegło zgodnie z następującym podziałem: 25 głosów za do 6 przeciw (min. USA i Włochy) oraz 11 głosów wstrzymujących się. Przedstawiciele najważniejszych państw europejskich (Wielka Brytania, Francja, Niemcy) nie uczestniczyli w głosowaniu. (Polska nie posiada aktualnie statusu członka Rady – sam status podlega elekcji odbywającej się co trzy lata wg parytetów geograficznych). Wszelkie dane dotyczące prac Komisji Śledczej UNHRC, jej mandatu, 12 Sesji Specjalnej UNHRC oraz sam Raport Goldestone-a są dostępne na stronie Rady Praw Człowieka ONZ (www.ohchr.org.)
[2] Raport Goldestone-a dotyczy wydarzeń między 18 czerwca 2008 a 19 stycznia 2009 roku. Jest więc, nie tylko dokumentacją izraelskiej interwencji militarnej ‘Operation Cast Lead’ (pomiędzy 27 grudnia 2008 a 17 stycznia 2009) ale także śledztwem nad sytuacją humanitarną w Strefie Gazy w okresie wcześniejszym (co oznacza również śledztwo nad: Izraelską blokadą Gazy, agresją Hamasu wobec cywili Izraela, przemocą wewnątrz-palestyńską oraz rywalizacją zbrojną pomiędzy Fatahem a Hamasem). Oczywistym jest natomiast fakt, że ze względu na rozmiar i wielość popełnianych zbrodni sam okres izraelskiej interwencji zajmuje znakomitą cześć relacji Goldestone-a.
[3] Dane oszacowane przez UN Office for the Coordination of Humanitarian Affairs (OCHA) - www.ocha.un.org

[4] Zgodnie z szacunkami OCHA w wyniku operacji Cast Lead śmierć poniosło 1440 Palestyńczyków - w większości (około 850) cywili (włączając 115 kobiet i 430 dzieci). 5400 Palestyńczyków zostało rannych z czego 40% zostało zakwalifikowanych jako inwalidzi. Ze strony Izraelskiej śmierć poniosło 5 cywili oraz 9 żołnierzy (wśród których 4 zginęło w wyniku ‘ognia bratobójczego’); rannych zostało 85 Izraelitów. W przeciągu roku poprzedzającego konflikt w wyniku ostrzału rakietowego przeprowadzanego przez Palestyńskie bojówki rannych zostało 900 Izraelitów (paragraf 104 Raportu).

[5] Izraelska polityka judaizacji Jerozolimy polega głównie na systematycznym wyburzaniu palestyńskich domostw. Tylko w przeciągu pierwszej połowy 2009 roku Izrael dokonał wyburzenia około 1200 palestyńskich budynków mieszkalnych. (www.maannewsagency. 30/05/2009). Równie niebezpieczną polityką jest budowa nowych osiedli na terenie Wschodniej Jerozolimy. Jak podawała wiosna tego roku Izraelska organizacja ‘Peace Now’ Izraelskie Ministerstwo Mieszkalnictwa zaplanowało konstrukcję kolejnych 73 000 jednostek mieszkaniowych. Zgodnie z opinią wielu komentatorów judaizacja Jerozolimy może stać się. Izraela może stać się zapalnikiem kolejnej Jerozolimskiej intifady.
[6] Smutna praktyka procesu zbyt często bowiem sprowadzała się do rozwoju osiedli pod przykrywką negocjacji. Absurdalna polityka stała się Izraelską agendą już w okresie negocjowania układów z Oslo (I i II) pod przewodnictwem Partii Pracy (1992-1996). W okresie tym, populacja osadników na terytorium Zachodniego Brzegu Jordanu wzrosła o 48% podczas gdy populacja osadników na terytorium Gazy wzrosła o 64%. (Ben Ami, Scars of war. Wounds of peace, London 2005, s. 216) Kolejni premierzy nie zdobyli się na porzucenie krótkowzrocznej polityki. Pierwszy gabinet Natenjahu nasilił judaizację Jerozolimy (m.in. podejmując decyzje o budowie osiedla Har Homa) co stało się również agendą premiera Sharona, który zalegalizował ponadto rozbudowę osiedla Ariel. Premier Olmert który u schyłku swej kariery zaangażował się w negocjacje podtrzymał decyzje o rozwoju kluczowych bloków osadniczych i kontynuuje rozbudowę osiedli wokół Jerozolimy, co uniemożliwia funkcjonowanie Wschodniej Jerozolimy jako ewentualnej stolicy palestyńskiego państwa. Kluczowym blokiem osadniczym jest plan połączenia Jerozolimy z blokiem osadniczym Ma’ale Adumin zwany projektem ‘E-1 ( który docelowo zakładał budowę 5000 jednostek mieszkaniowych). Dodatkowo wraz z rozpoczęciem negocjacji w ramach Annapolis Olmert ogłosił dalszą rozbudowę osiedla Har Homa (bitterlemons.org 4/2/2008).
[7] www. mannewsagency.net 21.09.2009[8] www. mannewsagency.net 23.09.2009[9] ibidem[10] www.mannewsagency.net 29.09.2009
[11] Należy pamiętać, że zamrożenie negocjacji czy wręcz negacja sensowności ‘two state sollution’ była pierwotną agendą gabinetu Netanjahu. Warto przywołać stanowisko Ministra Spraw Zagranicznych Avigdora Liebermana, który wiosną br. nazywał negocjacje stratą ‘czasu i pieniędzy’ proponując jak sam to określił ‘model cypryjski’ – separację w ramach jednego państwa. (www.maannewsagency.net 06.05.2009)
[12] Celem podkreślenia przełomowości wydarzenia istotny będzie choć oględny rys historyczny. Od momentu powołania Fatahu w roku 1965 kongres został zwołany piec razy (ostatni raz w roku 1989 w Tunisie). Od czasu śmierci Arafata w 2004 roku żaden z polityków Fatahu nie był na tyle silny by samodzielnie zorganizować zebranie. Ostatecznie wiosną b.r. Abbas rozwiązał komitet którego zadaniem zwołanie kongresu i autorytatywnie zadecydował o szóstym z kolei Kongresie Generalnym[13] Mimo że sam Kongres Generalny wybierający organy zbiera się rzadko to jego sesje robocze odbywają się regularnie co pięć lat
[14] www.maannewsagency.net.[15] www.maannewsagency.net 16/10/2009[16] www.maannewsagency.net 06/11/2009[17]www.maannewsagency.net 16/10/2009[18] Ibidem
[19] Nawet w przypadku przekazania śledztwa pod Jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości osądzenie winnych wojennych zbrodni jest mało prawdopodobne. Zgodnie z mandatem trybunału państwo które nie jest jego członkiem (np. Izrael) nie może stać się stroną w procesie bez własnej zgody.
[20] Celem podkreślenia wagi Izraelskiej polityki osadniczej warto choć oględnie opisać jej konsekwencje. Osiedla oznaczają nie tylko dodatkową aneksję palestyńskiego terytorium to także przyczyna istnienia izraelskiej bariery bezpieczeństwa. Bariera (głównie w postaci wysokiego na 8 metrów muru) służy przede wszystkim celom demograficznym - ma chronić największe Izraelskie osiedla. Na terytorium Zachodniego Brzegu mieszka około 263 000 osadników z czego większość w skupiskach chronionych barierą, co de facto oznacza, że tereny te zostały włączone w granice Izraela. Unilateralne kroki Izraela skorygowały green line (granicę z roku 1967) doprowadzając do aneksji około 10% terytorium Zachodniego Brzegu. Dodatkowo Izrael kontroluje szeroki pas palestyńskiego terytorium przy granicy autonomii z Jordanią. Ostatecznie więc Izrael sprawuje kontrolę nad 40% terytorium Zachodniego Brzegu. Konsekwencją polityki osadniczej jest obecność militarna mająca zapewnić bezpieczeństwo osadników. Izrael zorganizował system zamknięć, przejść i punktów kontrolnych, których liczba jest szacowana na około 600. Liczba ta ciągle rośnie. Na terytorium Zachodniego Brzegu istnieje 700 km. dróg, z których mogą korzystać jedynie Izraelscy osadnicy. Zamknięcia i osiedla utrudniają czy uniemożliwiają dostęp do upraw i zasobów wodnych. Sami Palestyńczycy są skazani na codzienne kontrole i zatrzymania. Plan budowy kolejnych osiedli jest ściśle związany z aneksją własności, wyburzaniem domów, niszczeniem czy przejmowaniem upraw. Polityka osadnicza powoduje w konsekwencji tzw. ‘bantustanizację’ – czyli utrudnienia komunikacji czy separację palestyńskich miast. Bantustanizacja jest główną przyczyną niedorozwoju ekonomicznego oraz braku dostępu do edukacji czy służby zdrowia.
[21] www.maannewsagency.net 05/11/2009
[22] Jak stwierdził Sekretarz Generalny Komitetu Wykonawczego OWP Jaser Rabbo: ‘OWP nie zgodzi się na odejście Abbasa z polityki’. (www.maannewsagency.net 05/11/2009) Przywódcy OWP obawiają się osłabienia Fatahu (głównej partii skupionej w ramach organizacji) co mogło by osłabić strukturę OWP w obliczu reformy mającej włączyć w jej ramy Hamas.