Droga do pokoju prowadzi przez Strefę Gazy. 25/02/2008

Osiemnaście lat rozmów palestyńsko – izraelskich to tradycja desperackich prób porozumienia. Brakowało dobrej woli i spójnej polityki, a gorzkie realia rozwiewały nadzieje na pokój. 23-go stycznia palestyńscy bojówkarze wysadzili w powietrze dwie trzecie metalowej blokady, oddzielającej Strefę Gazy od Egiptu. Konsekwencje mogą być brzemienne w skutki. Po raz kolejny próby porozumienia mogą stać się częścią historii bezskutecznych negocjacji.

Palestyński szturm na Egipską granicę to konsekwencja Izraelskiej decyzji o wstrzymaniu dostaw paliwa i lekarstw nałożonej na gazę, w wyniku wzmożonych ataków rakietowych. Zgodnie z szacunkami ONZ od momentu przełamania granicy do Egiptu napłynęło 700 tys. mieszkańców Strefy Gazy (ponad połowa populacji). Jednocześnie jak podają palestyńskie źródła do Gazy wjechało około 2 tys. arabskich zwolenników Hamasu (w tym 700 obywateli egipskich).
Formalnie sprawę granicy pomiędzy Egiptem a Strefą Gazy wciąż reguluje porozumienie z 2005 roku, kiedy to Izrael zrezygnował z militarnej kontroli na rzecz nadzoru przedstawicieli UE. Zgodnie z porozumieniem dostęp do jedynego przejścia granicznego w Rafah był możliwy jedynie pod obecność europejskich obserwatorów. Kiedy władze w gazie przejął Hamas (14.07.07) obserwatorzy wycofali się. Zgodnie więc z porozumieniem granica z Egiptem została zamknięta.
Wraz z przełamaniem granicy 23 stycznia Hamas ogłosił: „porozumienie z 2005 roku jest przeszłością (...) mieszkańcy Gazy nie będą dużej więźniami”(Muhammad az-Zahar). Władze Hamasu zarządały prawa do kontroli nad granicą oraz zniesienia blokady. Polityczny przywódca Hamasu Khaled Mash’al zaproponował wspólna kontrolę granicy opartą o nowe porozumienie pomiędzy Hamasem , Fatahem i Kairem.
Prezydent Muhammad Abbas zdecydowanie odrzucił propozycję, wzywając władze Egiptu do uszczelnienia granicy.

Dylemat Mubaraka.



Mimo, że granica kontrolowana przez Hamas jest zagrożeniem egipskiego bezpieczeństwa, to prezydent Mubarak nie może sobie pozwolić na konfrontację.
Z jednej strony Kair obawia się inflirtacji palestyńskich islamistów, którzy skutecznie mogliby zachwiać stablinośćpolityczną Egiptu; z drugiej zaś strony, Mubarak musi liczyć się z rodzimymi ruchami fundamentalistycznymi, które wybuchną w razie konfliktu z Hamasem.
Według wielu komentatorów Egipt to tykająca bomba zegarowa. Pamiętając wydarzenia z początku lat 90 –tych, kiedy Egipt pogrążył się w walkach pomiędzy aparatem bezpieczeństwa a islamistami, Mubarak nie może prowokować konfrontacji. Musi współpracować. Z drugiej strony obecność palestyńskich bojówek to także zagrożenie dla relacji Egipsko – Izraelskich. Ewentualna współpraca islamistów z Gazy z rodzimymi egipskimi fundamentalistami z Synaju mogła by sprowokować Izraelską operację zbrojną.


Dyplomacja egipska zdaje sobie sprawę, że w przypadku zamknięcia granicy ponowny szturm palestyński jest jedynie kwestią czasu. Z perspektywy Egiptu lepszym rozwiązaniem byłoby więc nowe wielostronne porozumienie.
Mubarak zaproponował mediację. Podczas osobnych dwustronnych spotkań z przedstawicielami Hamasu oraz prezydentem Abbasem (30.01), Mubarak opowiedział się za wspólną trójstronną kontrolą granicy. Rozmowy nie przyniosły pożądanego rezultatu. Abbas odrzucił propozycję, uzależniając ewentualną współpracę do zgody Hamasu na wcześniejsze wybory parlamentarne oraz od akceptacji porozumienia z roku 2005.

Roszczenia Fatahu, prawa Hamasu.


Prezydent Abbas chce odzyskać kontrolę nad Strefą Gazy celem uwiarygodnienia swojej negocjacyjnej polityki. Abbas wie, że negocjacje z Izraelem, które nie obejmują całej Palestyny ze Strefą Gazy, to nic nie znaczące uściski dłoni.
Prezydent pragnie umocnić swoją pozycję jako przedstawiciel wszystkich Palestyńczyków. Dlatego formalny wpływ Hamasu na kontrolę granicy to legalizacja władzy Hamasu, na którą Abbas nie może sobie pozwolić.


Dzięki przełamanej blokadzie mieszkańcy Gazy mogli nie tylko zaopatrzyć się w produkty życiowej potrzeby - otwarta granica dała poczucie wolności. Nawet jeśli konfrontacyjna postawa Hamasu przyczyniła się w przeszłości do tragicznego losu Gazan, to teraz właśnie Hamas, nie kto inny walczy o otwartą Gazę, przejmując kontrole nad spontaniczną ‘graniczną rewolucją’. Abbas z kolei jest tym, który optuje za przywróceniem porządku oznaczającego kontynuację blokady.


Palestyński prezydent nie ma szerokiego pola manewru. Nie tylko dlatego, ze nie chce dzielić się władzą, ale dlatego, że jego sojusznicy w Izraelu i Waszyngtonie nie pozostawiają mu wyboru. Zarówno Olmert jak i Bush nie dopuszczają możliwości angażowania Hamasu w formę nowego porozumienia regulującego sprawę granicy.


Ostatecznie jednak począwszy od zamknięcia granicy 31 stycznia przejście w Rafah kontrolowane jest wspólnie przez Egipskie i Hamasowskie służby. Inicjatorzy rozmów pokojowych ( Bush, Olmert, Abbas) ignorują obecność Hamasu. Jednak realia pokazują, że bez zaangażowania islamistów dalsze rozmowy nie są możliwe.
Jak to określił jeden z Hamasowsich przywódców w Gazie, az – Zahar: „Rozmowy nad ewentualnym uczestnictwem Hamasu w sprawowaniu kontroli nad granicą nie mają sensu. Realia są takie, że kontrolę mamy i jako legitymowana władza nikomu jej nie oddamy.”
Izraelska polityka odpowiedzialności zbiorowej nie przyniosła rezultatów. Podczas gdy blokada miała sprowokować oddolny ruch przeciw Hamasowskiej władzy, wielu Gazan utożsamia się z Hamasem jako ofiarą. Występując z propozycją trójstronnej kontroli granicy Hamas zasygnalizował chęć porozumienia. Zaprezentował się więc nie tylko jako wyzwoliciel, ale także jako potencjalny partner.

Izraelskie obawy.


W Izraelu ciężko o zrozumienie roszczeń Hamasu. Dla Tel-Avivu najważniejsze jest własne bezpieczeństwo. Nieszczelna granica Gazy z Egiptem to zagrożenie terroryzmu. Zgodnie z raportem Shin Bet: ‘do Strefy Gazy przemycono dużą ilość broni w tym pociski przeciwczołgowe, rakiety dalekiego zasięgu oraz pociski przeciwlotnicze’.
4 lutego zostaje przeprowadzony pierwszy od wielu miesięcy zamach samobójczy na terytorium Izraela.
Dwójka terrorystów, którzy dokonali zamachu w Dimonie przedostała się ze Strefy Gazy przez Półwysep Synaj. Nastroje w Izraelu nie sprzyjają rozmową. Mając na względzie przeszłe wybory Minister Obrony Narodowej E. Barak występuje jako zwolennik twardej polityki.
Coraz częściej słychać opinie wzywające do operacji lądowej. Poparcie dla premiera Olmerta gwałtownie spada.
Scenariusz inwazji lądowejto spirala przemocy i rozlew krwi po obu stronach – trzecia intifada która pogrzebie szansę na porozumienie na długie lata oraz zakończy polityczną karierę Olmetra.
Bez porozumienia w sprawie Strefy Gazy dalsze rokowania pokojowe są skazanę na porażkę.
Wszystkie cztery strony konfliktu: Izrael, Egipt,Hamas i Fatah muszą osiągnąć porozumienie które nie zburzy delikatnej równowagi i zapewni minimum bezpieczeństwa w regionie.
By do tego doszło porozumienie musi zapewnić oczekiwania Fathu – poprzez gwarancję jedności terytoriów palestyńskich nie może wzmocnić Hamasu. Z drugiej strony jednak, negocjacje muszą spełnić postulat Hamasu – umożliwić swobodny dostęp do Strefy Gazy. Ostatecznie współpraca powinna wyjść naprzeciw oczekiwaniom Izraela i Egiptu – zapewnić kontrolę nad przemytem i ograniczyć zagrożenia terroryzmu.
Trudny kompromis wymaga współpracy. Jeśli jej zabraknie, dalsze rokowania pokojowe nie będą możliwe. Strefa Gazy stanie się zapalnikiem kolejnej intifady a idea rozmów pokojowych umrze na długie lata.


Michał Ziemowit Buśko


Luty 2008